ekranizacje

Ekranizacja: Wierna

08:20:00Unknown


Co może być za murem, który otacza miasto od dwustu lat? Czy można zaufać ludziom, którzy na to pozwolili?

Podział na frakcje już nie istnieje. Nie ma Nieustraszonych, Serdecznych, Altruistów, Prawych i Erudytów. Ludzi ogarnia szał, chcą krwi i zadośćuczynienia – teraz, gdy Jeanine nie żyje, to samo powinno spotkać jej współpracowników. Nowe porządki nie podobają się zarówno Tris jak i Tobiasowi. Nie chcą powtórki z rozrywki. Nie zgadzają się też na zasadę, którą wprowadziła Evelyn – zakaz opuszczania miasta. Ciekawi ich, co jest za murem. Nie byliby sobą, gdyby nie spróbowali go przekroczyć – w końcu należeli do Nieustraszonych. Rzeczywistość, jaką zastają, wprawia ich w osłupienie. A to tylko wierzchołek góry lodowej zaskoczeń, jakie czekają na Tris i jej towarzyszy.

Tym razem nie odliczałam dni do premiery. Nie miałam daty zakreślonej w kalendarzu. Wszystko przez zwiastun, który mnie rozczarował. Zapowiadał bowiem, nie tak jak dotąd, widowisko pełne efektów specjalnych, ale sceny rodem ze science-fiction. A ten gatunek zwykle omijam, zwyczajnie mnie nie interesuje. Pomyślałam jednak, że warto się przejść do Multikina, skoro byłam na dwóch poprzednich częściach i bardzo mi się one podobały. Od razu muszę się przyznać, że nie czytałam „Wiernej”. Recenzja będzie dotyczyła wyłącznie filmu, bez odniesień do książki.


Tris zamieniła się miejscami z Cztery - to jego jest więcej na ekranie, to on inicjuje i prowadzi akcje. Odwrócenie ról jest subtelne, ale moim zdaniem widoczne i przygotowujące widza na zakończenie serii. To doskonały duet zabójców, potrafiący działać z zimną krwią w ekstremalnie trudnych sytuacjach. Ogląda się to świetnie. Z postaci drugoplanowych najbardziej lubię Petera. Naprawdę! Dba tylko o swój interes, jest gotowy na wszystko, umie się dopasować do każdych warunków, zmienia strony jak chorągiewka na wietrze, a oprócz tego jest zabawny. Ma kilka niezłych momentów. Jak nie przepadałam za Calebem, tak dalej nie przepadam, a Christina pojawia się rzadko i jest mi obojętna. Za to zaskakuje przywódczyni dawnej frakcji Serdeczności, a Evelyn ewoluuje jako postać.

W „Wiernej” nie ma już symulacji, które oprócz tego, że były efektowne i wpływały na dynamikę akcji, były też znakiem rozpoznawczym serii. Zamiast tego dostaliśmy rdzawoczerwoną przestrzeń przypominającą kosmiczną planetę z powierzchnią usłaną kraterami niewiadomego pochodzenia. Strumień przypomina bardziej potok krwi, a nie wody. Poczekajcie jednak, aż z nieba spadnie deszcz… to jedna ze scen, które zrobiły na mnie wrażenie. Ludzie zza muru mieszkają w dziwnych budynkach, a poruszają się jeszcze bardziej zwariowanymi środkami transportu. Na początku uniosłam brew i patrzyłam na to wszystko sceptycznie, ale później się do tego przyzwyczaiłam.

„Wierną” powinien zobaczyć każdy fan serii. Nie ma rodzącego się uczucia między bohaterami ani świetnych efektów specjalnych, które były bardzo mocnym punktem poprzednich części. Jest za to przyprawiające o dreszcz zajrzenie za kulisy powstawania frakcji, zderzenie ze światem, który obserwował Chicago i jego spojrzeniem na niezgodność. 


źródło zdjęć; filmweb.pl

Przeczytaj też:

You Might Also Like

0 comments

Archiwum

O blogu

Dość poważnie

Wszystkie teksty opublikowane na tym blogu są mojego autorstwa. Zabraniam ich kopiowania oraz wykorzystywania bez mojej wiedzy i pisemnej zgody.

Formularz kontaktowy