Na ten moment czekałam od wakacji. Przeczytałam
i obejrzałam wszystkie materiały promocyjne, a nazwiska obsady znam na pamięć.
Promo mnie rozczarowało, ale sneak peek dodał nadziei. Jakie są moje wrażenia
po pierwszym odcinku „Shadowhunters”? Zapraszam do czytania. Uwaga, będą
spojlery!
Clary
poznajemy w dniu jej osiemnastych urodzin. Wiemy, że dostała się na studia
plastyczne, a jej najlepszy przyjaciel, Simon, gra w zespole. Kiedy idą razem
na imprezę do klubu, nie spodziewają się nawet, że zmieni ona całe ich życie. Dlaczego
tylko Clary widzi blondyna z mnóstwem tatuaży, kim są jego towarzysze i
dlaczego ciała zamordowanych przez nich osób rozpłynęły się w powietrzu? I gdzie
zniknęła jej matka?
Seria „Dary Anioła” to wciągająca powieść dla młodzieży, z ciekawymi postaciami, mnóstwem
akcji, poczuciem humoru i piękną przyjaźnią. Nie każdemu się spodoba. Mnie porwała na tyle
mocno, że miałam książkowego kaca. Już po pierwszym odcinku serialu widać, że
jest skierowany do nastolatków. Niektóre sceny są po prostu słabe, infantylne,
ale dla kogoś dziesięć lat młodszego ode mnie będą w porządku. Nie podobają mi
się efekty specjalne, których jest za dużo, a w dodatku są kiepskie. Nie wiem,
naprawdę nie wiem, dlaczego demony znikają w złotych iskrach. Serio? Gdzie
posoka, jad, krew, trochę drastyczności? Przecież są z piekła rodem, a giną tak
anielsko. I kto do cholery wymyślił, że Nocni Łowcy mogą latać? Pominę
milczeniem ich skok z mostu.
Za
to ludzie odpowiedzialni za casting spisali się na medal. Isabelle w końcu
jest taka jak w książce – piękna, seksowna i niebezpieczna (w tej roli Emeraude
Toubia). W filmie przeszkadzał mi też Valentine, który nie dość, że miał
całkiem inny styl ubierania, to w dodatku chodził z doczepionymi warkoczykami
(zapytam po raz drugi: kto to wymyślił?!). A tutaj mamy Alana Van Spranga,
poważnego i groźnego. Jeżeli już poruszyłam temat fryzur, to twórcy bardzo
skrzywdzili Jamie’ego Campbell Bowera, który na co dzień jest przystojnym
facetem, a na wielkim ekranie był taki tylko w kapturze. Włosy zaczesane do
tyłu uwydatniły jego już i tak ostre rysy twarzy. A co z serialowym Jace’em?
Też ma przekombinowane uczesanie. Jest całkiem przystojny, ma ładny uśmiech i
może być czarujący, ale najgorszy jest jego chód. Przypomina kolesia, który
właśnie wrócił z siłowni i jest z siebie bardzo zadowolony. Mimo wszystko
akceptuję Dominica Sherwooda, mam nadzieję, że godnie zastąpi Bowera.
Co
najlepsze, największym ciachem będzie… gej! Naprawdę! Już w wakacje śmiałam
się, że najbardziej będę czekała na sceny z Alekiem. Mam słabość do brunetów,
dlatego wybaczcie, ale nawet gdyby Matthew Daddario grał fatalnie, to i tak go będę
broniła. Ostatnim panem, o którym trzeba wspomnieć, jest najlepszy przyjaciel
Clary, czyli Simon. Pamiętam nagranie, w którym opowiadał o zdjęciach w
mieszkaniu Frayów. Już wtedy pomyślałam, że Alberto Rosende to strzał w
dziesiątkę. Nie przekonała mnie za to Jocelyn (Maxim Roy), za to Isaiah Mustafa
jako Luke tak. Filmowy Magnus był doskonale dobrany, ale Harry Shum Jr. też mnie kupił. Najbardziej
obawiałam się gry aktorskiej Katherine McNamara. Widziałam ją tylko w
materiałach promocyjnych, a tam niezbyt mi się podobała. Na szczęście
rozszerzone sceny w serialu pokazały, że nie miałam się czego bać. Jest okej.
Miałam
napisać, że gdybym nie przeczytała książek, to nie obejrzałabym drugiego
odcinka. Że zniechęciłyby mnie efekty specjalne, czyli wygląd demonów i ich złote
znikanie. I że serial jest przeznaczony dla znacznie młodszej widowni, niż ja,
więc się nie będę odmładzać. Ale nie, to byłaby nieprawda. Oglądałabym dalej
dla Matthew Daddario, bo nie wiedziałabym, że jest gejem i że między nim i
Clary nigdy nie zaiskrzy…
zdjęcia pochodzą z fanpage serialu na FB
0 comments