To
nie tak, że nie wiedziałam, kim jest. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że lubi
stawiać kubek z herbatą na książce albo chodzić w trampkach. Że jej miłością
jest Sergio Ramos, a ulubioną postacią Severus Snape. Pewnych rzeczy się jednak
nie spodziewałam.
Moja
współlokatorka na przykład potrafi kupić nudną książkę tylko dlatego, że ma
ładną okładkę (tak było z Jądrem
ciemności, a potem się męczyła z jej czytaniem). Zebrała też wielką
kolekcję Sienkiewicza – bez wyraźnego powodu. Powoli zaczyna nam brakować
półek, bo wiecznie coś zamawia, wymienia się, dostaje od wydawnictwa albo
przywozi z domu. W przeciwieństwie do niej kupuję rzadko, niemal od święta, ale
dany tytuł to zawsze strzał w dziesiątkę. Ciekawe, ile pieniędzy przez to
zaoszczędziłam?
Mój
domowy bloger dba o książki. Nie rzuca nimi (choć zawsze drżę, gdy kładzie na okładkę
kubek z herbatą), nie zaznacza cytatów ani nie zagina rogów. Ale często coś w
nie wkłada: paragon, ważne dokumenty czy… wypłatę. Wyobraźcie sobie, jak się
cieszyła, gdy pół roku później znalazła kopertę z pieniędzmi. Uprzedzając
pytania, nic mi nie kupiła (ale dzieli się ciastkami i alkoholem).
Jest
masochistką. Czyta jakieś badziewie, męczy się i nie rzuci tego w cholerę, bo
nie. Musi skończyć. To samo dotyczy serii – sięgnie na dobitkę po drugi i
trzeci tom. I nie mam tu na myśli egzemplarza recenzenckiego, ale tytuł, który w każdej chwili może odłożyć. I po co się tak męczyć, jak na
regale stoi tyle fajnych książek…
Poranek
bez komputera? Nie ma mowy. Je czekoladowe płatki na mleku i ogląda Vblogi albo
kolejny odcinek serialu. Czasami
nawet się przyłączę i spędzamy razem dwie godziny na kuchennych stołkach (i
nagle jest nam wygodnie, a kubek z herbatą miło grzeje dłonie, a jak jeszcze
znajdą się ciastka…). Ale nie mogłabym oglądać Dr House’a przy sprzątaniu – jeszcze przegapiłabym śmieszną minę,
znaczący szczegół lub gest.
Na
szczęście mamy zupełnie inny gust, jeśli chodzi o mężczyzn. Gdy jej pokazuję,
kto mi się aktualnie podoba, to ze zdziwieniem unosi brwi. Kiedy oglądamy razem
serial, jesteśmy w innym teamie. Ona wybiera złych chłopców, a ja tych dobrych
(bo w życiu trafiam na samych…). Skoro
już jesteśmy przy temacie mężczyzn - do chłopaka zabierałam z sobą telefon,
portfel i klucze. Moja współlokatorka do torebki wkłada jeszcze książkę. Czy ją
potem czyta? Nie wiem.
A
czytać potrafi na raz pięć różnych książek. Dawno pogubiłabym się, kto z kim i
dlaczego. No dobra, tak naprawdę, to nawet nie zaczęłabym w tym samym czasie drugiej.
I nie kupiłabym trzeciego czy szóstego tomu, jeśli nie miałabym poprzednich. Jakiś
porządek i kolejność muszą być.
Nasze
paznokcie mają inne kolory, a szafy znacznie się różnią. Nie zasypiam, gdy
tylko dotknę głową poduszki, nie mam tylu koszulek i par spodni (ale wszystkie
czarne skarpetki mamy wspólne). Ona nie pije kawy, a ja nie wymienię nawet
trzech dziennikarzy sportowych. A mimo to, a może właśnie dlatego,
zaprzyjaźniłyśmy się. I mieszka mi się z Karribą naprawdę dobrze.
0 comments