Nigdy
nie oglądałam „Dragon Balla” ani „Pokemonów”. I nie uważam, żebym przegrała
dzieciństwo. Bajką, która nieodzownie kojarzy mi się z tamtym czasem, jest „Pszczółka
Maja”. Muszę się jednak przyznać, że zdarza mi się wciągnąć w „My Little Pony”,
czesać włosy całej kolekcji kucyków i układać puzzle ze Świnką Peppą. Wszystko
za sprawą mojej czteroletniej siostrzenicy.
Gdy
na głównym kanale dnia rybka zaczyna cichutko pochrapywać, w ruch idą
książeczki. Te z historyjką o trzech świnkach, którym zły wilk chuchał i dmuchał na
chatkę ze słomy, aż nie został po niej ślad. I o niedźwiadkach, których
odwiedziła psotna dziewczynka: zjadła im owsiankę, popsuła krzesło i zasnęła w najmniejszym
łóżeczku. Kiedyś opowiadałam też o „Strażaku Samie” – na szczęście szał na jego
przygody już minął. Teraz zaś często naklejam naklejki z jednorożcami, pegazami
i kucykami ziemskimi z Equestrii
(podział znam z kolorowanki). Jedna z najważniejszych nauk, jakie można
z tego serialu wynieść, zawarta jest w podtytule – przyjaźń to magia. Zgadzam
się z tym w zupełności.
Oglądanie
telewizji jest w porządku, ale nie może trwać godzinami. Bawimy się we fryzjerki
(zawsze tracę garść włosów), wlewamy na niby herbatę do filiżanek i mamy
restaurację, budujemy też domy z klocków i oczywiście czytamy książeczki. Ostatnia
była wyjątkowa. Napisała ją moja koleżanka ze studiów, Anna Małoszewska. To
niesamowicie sympatyczna i uczynna osoba, a w dodatku bardzo zdolna. Kocha
Wilki i Slasha. Na swoim koncie ma już książkę „Aparatkę”, wiele wywiadów z
muzykami i dziennikarzami. Została ciocią i z tej okazji napisała wierszyki. Jestem jedną z trzech osób, które o nich
wiedziały. Powstawały w tajemnicy przed rodziną. Dlaczego? Bo „Tosieńkowe
rymowanki” to prezent dla malutkiej Tosi.
Jak
na utwory dla dzieci przystało, występuje w nich dużo zwierzątek. Mają zabawne przygody, a każda z nich kończy się
morałem. Mnie szczególnie spodobała się o pszczółce i motylku, nawet moja siostrzenica
ułożyła do niej alternatywną zwrotkę. Oto ona, przytaczam ją w oryginale:
Motylek
i pszczółka byli przyjacielami.
-
Bzzz – powiedziała pszczółka do motylka.
Była
rymowanka o przedszkolu i szkole, a nawet długa ballada. Zosia słuchała uważnie z uśmiechem na buzi i co chwilę pytała, kto jest na obrazku. Iwonka czy inna
księżniczka musiały być wskazane. Podobały się nam ilustracje: nieprzekombinowane,
proste, świetnie oddające treść i łatwe do opowiedzenia. To one oczywiście
najbardziej przykuły uwagę dziecka, oglądała je kilka razy i na ich podstawie opowiadała
mi kolejną rymowankę.
Serdecznie Ci Aniu dziękuję za
egzemplarz z dedykacją.
0 comments