książki

Jojo Moyes – Kiedy odszedłeś

21:18:00Unknown


Czasami lepiej, gdy historia nie ma kontynuacji. Szczególnie, gdy jej tytuł spojleruje zakończenie książki, którą akurat czytasz.

Louisa próbuje ułożyć sobie życie bez Willa, ale słabo jej to wychodzi. Mieszkanie w Londynie wygląda tak, jakby dopiero się do niego wprowadziła – jest wyposażone w niezbędne minimum i nic poza tym. Nie ma w nim kwiatów ani obrazów na ścianach. W lodówce znaleźć można tylko światło, a w szafie wiszą szare, workowate ubrania. Gdy Lou w piątkowy wieczór otwiera okna na oścież i wsłuchuje się w dźwięki miasta, czuje się przerażająco samotna. Przepełniona złością chodzi po gzymsie dachu. Willowi łatwo było pisać: Nie myśl o mnie za często… Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj. Jak ma to zrobić, gdy cały czas go kocha? Po tym, jak dziewczyna spada z piątego piętra, rodzina każe się jej zapisać na grupę wsparcia dla ludzi w żałobie. Louisa poznaje też osobę, której kompletnie nie spodziewała się spotkać.

Tęskniłam za satynowymi baletkami, minisukienkami i bajecznie kolorowymi strojami Clark. A najbardziej za niezmąconym optymizmem. Równocześnie doskonale ją rozumiałam i nie miałam za złe – ani zachowania ani pracy, na którą się zdecydowała. Po tym, jak rozpłakałam się na dwudziestej którejś stronie, bałam się, że cała książka będzie smutna. Na szczęście się myliłam.

Przyznam się wam, że zmuszałam się do dalszego czytania. Jojo Moyes oczarowała mnie w „Zanim się pojawiłeś” i podobnego uroku szukałam w „Kiedy odszedłeś”. Niestety, nie znalazłam. Przewracałam kartki i często się denerwowałam. Myślę, że nie tylko ja zgrzytałam zębami, gdy na scenę wkraczała owa nieoczekiwana postać. Tym razem tłumaczenie Louisy do mnie nie przemawiało i gorąco zgadzałam się z tym, co mówiła jej siostra Treena. Myślę, że właśnie przez tę osobę, moim zdaniem przerysowaną i irytującą, książka nie przypadła mi do gustu.

W powieści najbardziej podobały mi się opisy grupy wsparcia – ich spotkania paradoksalnie wzniosły dużo humoru. Uświadomiły też, jak ciężko pogodzić się ze śmiercią najbliżej sercu osoby. Nieważne, czy w wyniku choroby czy wypadku. Ona zawsze przychodzi za wcześnie. 

„Kiedy odszedłeś” nie polecam i nie odradzam. Zakończenie pierwszego tomu traktuję jako zamknięte i jeśli miałabym za jakiś czas wrócić do tej historii, to tylko do jej początku. 

You Might Also Like

0 comments

Archiwum

O blogu

Dość poważnie

Wszystkie teksty opublikowane na tym blogu są mojego autorstwa. Zabraniam ich kopiowania oraz wykorzystywania bez mojej wiedzy i pisemnej zgody.

Formularz kontaktowy