Melvin Mars spędził w więzieniu dwadzieścia
lat. To ponad siedem tysięcy dni na oswojenie się z myślą o śmierci. To też
przeszło tysiąc tygodni z wyrokiem za zbrodnię, której nie popełnił. A do
której w ostatniej dobie jego życia przyznał się ktoś inny. Dlaczego?
Mars
miał niezaprzeczalny talent i każdy był przekonany, że zostanie gwiazdą NFL,
czyli największej zawodowej ligi futbolu amerykańskiego. Tak się jednak nie
stało – trafił do więzienia za morderstwo rodziców, choć utrzymywał, że jest
niewinny. Jego sprawą zainteresował się współpracujący z FBI detektyw Amos
Decker. Komu zależało, by Melvin wyszedł na wolność? Dlaczego czekał na to
dwadzieścia lat? Kto jest prawdziwym zabójcą Marsów?
„Ostatnia
mila” to drugi tom cyklu z Amosem Deckerem i kolejna pozycja w bogatym dorobku
pisarza. O ile postać detektywa jest przemyślana i dopracowana w szczegółach
(Decker cierpi na hipermnezję, to znaczy pamięta absolutnie wszystko, co
zobaczy i przeczyta), tak żeńskie postacie są nie do odróżnienia. Spokojnie mogłyby
mieć zamienione imiona, nawet bym tego nie zauważyła. Jestem też rozczarowana
zmarnowanym potencjałem. W zespole FBI była bowiem Lisa Davenport, psycholog
kliniczny. Liczyłam na to, że wniesie do śledztwa analizy albo chociażby
ciekawe spostrzeżenia, nic takiego jednak nie dostałam.
Odniosłam
również wrażenie, że dialogi agentów FBI są sztywne i trochę nieporadne.
Patrząc pod tym kontem, nigdy bym nie pomyślała, że to dwudziesta któraś
książka na koncie Baldacciego… Na szczęście w miarę rozwoju akcji, rozmowy
bohaterów nabrały lekkości i autentyczności.
Zaletą
„Ostatniej mili” jest przede wszystkim dobrze skonstruowana intryga kryminalna.
Nie sposób się domyślić, w jakim kierunku rozwinie się fabuła, niektóre z
rozwiązań były naprawdę zaskakujące. Nieoczywisty jest też los Deckera. Zwykle
główny bohater wdaje się w bliższą relację z jedną z koleżanek z pracy: tutaj
nic takiego nie ma miejsca. I chociaż lubię wątek romansowy, stanowiący miłe
tło do pracy śledczych, tym razem mi go nie brakowało. Pewne rzeczy są jednak
niezmienne. Również w tej książce detektyw jest postacią charakterystyczną. W
tym jednak przypadku nie chodzi o osobiste problemy czy traumy. Na skutek urazu
mózgu Amos zapamiętuje dosłownie wszystko. W trakcie śledztwa przypadłość ta
okazuje się bardzo pomocna, jednak na co dzień jest jak brzemię.
„Ostatnia
mila” nie jest powieścią bez skazy. Nie jest też książką, która porywa
czytelnika od pierwszej do ostatniej strony: w nią trzeba się wgryźć. Ale gdy
już jej zasmakujecie, odkryjecie, że te z pozoru niepasujące do siebie
składniki, tworzą razem całkiem niezły smak.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję:
0 comments