Możemy się kryć za przemyślanymi i
starannie dobranymi słowami, ale to gesty nas zdradzą. Ujawnią, że tak naprawdę
wcale nie czujemy się dobrze i najchętniej byśmy stąd poszli, jest nam przykro
albo się denerwujemy. I żeby to zobaczyć, wcale nie trzeba być specjalistą od
kinezyki, czyli nauki zajmującej się komunikacją niewerbalną. Czasem wystarczy
jedynie kogoś dobrze znać.
Do
tej pory przed Gerardem Edlingiem nie było tajemnic. Bez problemu odczytywał
mowę ciała, co wielokrotnie pomogło w rozwiązaniu sprawy. Nawet teraz, gdy nie
jest już prokuratorem generalnym, policja szuka u niego pomocy. Zamaskowany
mężczyzna zajął przedszkole, grozi, że zabije dzieci i opiekunki, nie stawia
przy tym żadnych żądań. Nie wiadomo, dlaczego to robi, ani jaki chce osiągnąć
cel. Swoje działania upublicznia na żywo w internecie. Jak daleko jest się w
stanie posunąć człowiek, ile może poświęcić i jaką decyzję podejmie w
ekstremalnej sytuacji? Remigiusz Mróz przedstawia mroczną część ludzkiej
natury, o której istnieniu nie chcieliśmy wiedzieć.
Bezpośrednią
inspiracją do napisania Behawiorysty
były dla autora zajęcia na studiach. Podczas ćwiczeń z negocjacji i mediacji
studentów podzielono na grupy: mieli zdecydować, jaką osobę z całego przekroju
społecznego uratują przed śmiercią – przeżyć mógł tylko jeden człowiek. Każda
grupa miała zagłosować jednomyślnie, nikt nie mógł się wstrzymać od głosu. Jak
się okazało, żadnej z grup się to nie udało. Remigiusz Mróz pomyślał wtedy, że
mógłby oprzeć książkę na podobnym dylemacie, o czym powiedział w materiale
reklamowym Wydawnictwa Filia.
I
tak też się stało. Niemal od samego początku bohaterowie a razem z nimi słuchacze
stawiani są pod ścianą, w sytuacji, w której trzeba zdecydować o dalszym losie
kilku osób, przy czym ocaleć może tylko jedna z nich. Chcąc nie chcąc,
wybieramy którąś z możliwości, obstawiamy, jaki scenariusz rozegra się w
dalszej części powieści. Przez historię prowadzą nas charyzmatyczni
bohaterowie. Gerard Edling to zawsze elegancki, dbający o poprawność językową
znawca savoir-vivre’u, drugiego takiego nigdzie nie znajdziecie. Jest też Beata
Drejer, była podopieczna prokuratora, uparta i lojalna, zdeterminowana, by
dopaść zamachowca z przedszkola. Owy mężczyzna, noszący później wdzięczny,
zapadający w pamięć pseudonim, wielokrotnie nas zaskoczy: opanowaniem, butą,
ostrożnością, ale też okrucieństwem.
Behawiorysta
wciąga już od pierwszych minut, w pełni angażując naszą uwagę. Moje
zainteresowanie nie słabło, wręcz przeciwnie nasilało się z każdym kolejnym
rozdziałem. Dzięki temu, że nie były one długie, oczywiście nie udało mi się
zastosować do myśli: jeszcze jeden i
wyłączam. Były chwile, że żal mi było wychodzić z domu, tak bardzo chciałam
posłuchać, co będzie dalej. Nie zapomnę też momentu, po którym najpierw wydalam
zduszony okrzyk, alarmując wszystkich domowników, a gdy wyszłam z szoku,
siarczyście przeklęłam. A przecież mogłam się tego spodziewać, to autorem jest
przecież Remigiusz Mróz, który sam mówi, że lubi, gdy historia go zaskakuje
(nie tworzy wcześniej konspektu, ostateczny wygląd fabuły kształtuje się
podczas pisania). Takie zwroty akcji pamięta się długo.
Behawiorysta
i bez tego na długo zostanie w mojej głowie. Nie sposób bowiem nie myśleć nad
tym, co się usłyszało, czego się było świadkiem, do jakich wniosków mimochodem
się doszło. Chociaż to fikcja literacka, opowiedziane wydarzenia mogłyby się
zdarzyć naprawdę. Wielką zaletą książki jest wykorzystanie nowoczesnych
technologii, pokazanie, jak groźne mogą być w nieodpowiednich rękach.
Nie
zdziwię żadnego z moich stałych czytelników, gdy znów pochwalę dobór lektora. To mój ósmy audiobook, w tym pierwszy czytany przez
pana Jacka Rozenka i na pewno nie ostatni – tego głosu chce się słuchać!
Serdecznie
dziękuję Audiotece za udostępnienie audiobooka do recenzji. W tym miejscu możecie posłuchać za darmo pierwsze sześćdziesiąt minut, a gdy się wam spodoba,
kupić całość w promocyjnej cenie.