Czy Kuba Rozpruwacz korzystałby
dzisiaj z Twittera? Czy Dusiciel z Bostonu zmieniałby swój status związku na
Facebooku? Co udostępniliby na tablicy i ile mieli polubień? Media
społecznościowe mają ogromną siłę rażenia, przekonaliśmy się o tym wielokrotnie.
Potrafią zjednoczyć masy, przykleić łatkę albo w krótkiej chwili zniszczyć
wizerunek. Bob Rzeźnik z „Krwawej wyliczanki” doskonale o tym wie. Ukryty za
wieloma zaporami sieciowymi manipuluje tłumem i naśmiewa się z policji.
Bezkarny i anonimowy, każdy nowy wpis kończy hasztagiem: #zabicwszystkieswinie.
Siedmiu
uczniów z elitarnej szkoły dla chłopców obiecało sobie przyjaźń na śmierć i
życie. Przepełnieni poczuciem wyższości, utalentowani i ambitni, szybko wspinali
się po szczeblach kariery, za nic mając zwykłego, szarego obywatela. Pieniądze,
luksusowy dom, piękna żona u boku. Na ten idylliczny obrazek nagle położył się
cień. Nie jest już ważne, który z nich jest politykiem albo adwokatem. Morderca
za swój cel obiera chłopców ze zdjęcia i eliminuje ich jednego po drugim. Co
takiego zrobili?
„Krwawa
wyliczanka” nie jest debiutem. Jest jednak pierwszym kryminałem Tony’ego
Parsona, brytyjskiego dziennikarza i pisarza. Autor używa terminologii typowej
dla tego gatunku, pojawiają się tu więc modus
operandi czy skurcz pośmiertny, a wyjaśnienia są zgrabnie wplecione w
dialogi. Parsons opisuje swobodę, z jaką pracują technicy albo fotograf
(podśpiewujący, jakby był na weselu, a nie miejscu oględzin), co rozluźnia atmosferę
i pokazuje, że nawet w taki zawód może się wkraść rutyna, bo znieczulenie jest
już od dawna.
Główną
postacią jest detektyw Max Wolfe, najmłodszy stażem w wydziale kryminalnym.
Jest bystry, spostrzegawczy i niepokorny, częściej kieruje się przeczuciem niż
rozkazem przełożonego. Od innych bohaterów powieści kryminalnych odróżnia go
samotne wychowywanie dziecka. Oczywiście zadawałam sobie pytanie, co się stało
z matką. Niektórzy autorzy usiłują wymyślić jak najbardziej pokręconą i krwawą
zbrodnię, dzięki której książka będzie ciekawsza, czy bardziej przerażająca.
Parsons w pewnym sensie też się na to pokusił, bo nie oszczędził czytelnikowi
krwawych szczegółów, ale nie to zrobiło na mnie największe wrażenie.
Najbardziej uderzyło mnie wyjaśnienie, dlaczego Max został z córką sam.
Chwilę
zajęło mi przyzwyczajenie się do stylu, w jakim jest napisana „Krwawa
wyliczanka”. Nie od razu mnie też wciągnęła. Zainteresowanie pojawiło się mniej
więcej od połowy książki, gdy do akcji wkroczył Bob Rzeźnik (konkretnie: jego
aktywność na portalu społecznościowym). Szczególnie spodobały mi się
rozmyślania bohaterów na jego temat. Starszy wiekiem stwierdził, że nie
wyobraża sobie, by Kuba Rozpruwacz korzystał z Twittera, a Dusiciel z Bostonu
aktualizował swój status związkowy na Facebooku. W odpowiedzi usłyszał, że się
myli, bo internet to doskonale miejsce dla socjopatów. Wątek ten aż się prosił
o rozwinięcie; niósł z sobą wiele możliwości, które moim zdaniem nie zostały do
końca wykorzystane.
Na
rynku jest całe mnóstwo kryminałów, w którym sprawę rozwiązuje policjant do
spółki z dziennikarką. Coraz częściej pojawia się też psycholog sądowy.
Postacie te posiadają narzędzia, które uatrakcyjniają śledztwo i posuwają je do
przodu. Nie dziwię się więc, że chciał z nich skorzystać Tony Parsons. „Krwawa
wyliczanka” to udany debiut, spełniający założenia gatunkowe, z błyskotliwym
zakończeniem. Jego głównym atutem jest jednak seryjny morderca – nieuchwytny
internetowy celebryta.
Recenzja ukazała się na
Portalu Kryminalnym.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję: