Ma jedenaście stóp kwadratowych i
dźwiękoszczelne ściany. Łóżko, szafę, kuchenkę, wannę i ubikację – w tym samym
pomieszczeniu. Dla niej to więzienie, dla Jacka – dom.
Chłopiec
nigdy nie był w ogrodzie, nie dotykał trawy, nie czuł na twarzy słońca ani
deszczu. Nie jadł lodów, nie huśtał się, nie bawił w piasku. Nie zna ludzi
innych niż Mama i Stary Nick. Mężczyzny nie lubi. Przez niego musi na noc kłaść
się do szafy i siedzieć bardzo cichutko. Ale to on przynosi im jedzenie i
niezbędne do życia artykuły. Pięcioletni Jack ma kilka książeczek i zabawki
zrobione przez Mamę, głównie z papieru. Ma też przyjaciółkę, Dorę, którą ogląda
codziennie w telewizorze. Świat się bowiem dzieli na ten w Pokoju i w
telewizorze. Poza Pokojem nie ma nic, tylko Kosmos.
Zastanawiałam
się, jak wypadnie narracja z punktu widzenia dziecka. Czy okaże się na tyle
ciekawa, by zatrzymać mnie na dłużej? Okazało się, że odnalazłam w niej wiele
znajomych elementów – charakterystyczne zachowania podczas zabawy, gdy rzeczy
przeistaczają się w magiczne przedmioty, a postaci z bajek istnieją naprawdę i
są najlepszymi koleżankami. Emma Donoghue bardzo przekonująco oddała psychikę
dziecka i postrzeganą przez niego rzeczywistość. Także tę trudną, delikatnie,
ale sugestywnie zarysowaną – gdy Stary Nick przychodził do Mamy, Jack liczył,
ile razy trzeszczało łóżko. Nie wiedział, co to oznacza, ale dorosły czytelnik
już tak. I nie dziwimy się, gdy Mama proponuje Jackowi wielką ucieczkę – dla
niej z piekła, dla niego z Pokoju. Dla kobiety to siedem lat spędzonych w
zamknięciu, w szopie, z której nie da się uciec, z nocami, w które jest
gwałcona przez psychopatę. Czy im się uda? Jeśli widzieliście zwiastun
ekranizacji, to znacie odpowiedź.
Słuchałam
historii więzionej kobiety i jej syna, gdy za oknem padał deszcz. Stopniowo w
pokoju robiło się coraz ciemniej, a ja nie miałam ochoty wychodzić spod koca.
Wyobrażałam sobie, jakby to było, gdyby w tych ośmiu metrach kwadratowych
zamknęła się moja przestrzeń. Bez komputera i dostępu do internetu, rodziny,
przyjaciół, książek. Oszalałabym już po dwóch dniach. Może dlatego główna
bohaterka tak bardzo pokochała Jacka, mimo że urodził się w wyniku gwałtu? W
książce przewija się bowiem wiele pytań, na które wcześniej nie wpadłam – na
przykład dlaczego nie chciała oddać dziecka, tylko zdecydowała się je wychować?
Wiedziała przecież, że to nie będzie typowe dzieciństwo, jak moje czy wasze.
Wojciech
Chorąży zdziałał cuda modulacją głosu – bezbłędnie oddawał entuzjazm dziecka,
jego złość, beztroską radość i strach na przykład, gdy krzyczał: „Mamo, Mamo, Mamo!!!”
To było tak prawdziwe, tak bardzo naprawdę, że aż sama robiłam się napięta jak
struna i czekałam, co będzie dalej. W narracji pięcioletniego chłopca nie mogło
też zabraknąć dźwięków: jadącego samochodu czy pociągu. Kwestie Mamy,
zawsze wypowiadane spokojnie (potem zrozumiałam, dlaczego) albo stanowczy,
groźny głos Starego Nicka – wszystko to złożyło się na spójną, atrakcyjną
całość. Audiobook składa się z dziewiętnastu rozdziałów. Przeciętnie każdy z
nich trwa od czterdziestu do pięćdziesięciu kilku minut. Na początku wolałam,
by były krótsze, ale potem przestało to dla mnie mieć znaczenie. Wciągnął mnie „Pokój”.
Za udostępnienie
audiobooka do recenzji serdecznie dziękuję Audiotece. W tym miejscu posłuchacie za darmo
początku powieści Emmy Donoghue. Możecie też bezpłatnie pobrać
pierwsze dziewięćdziesiąt minut i przekonać się, czy ta forma książki jest dla
was.
0 comments