Znacie to uczucie, gdy cały świat
was, delikatnie mówiąc, wkurza? Wszystko i wszyscy. Możemy czymś rzucić, przekląć
albo dołączyć do grona hejterów. Możemy nie zrobić nic. Zacisnąć zęby i
przeczekać napad złości. Albo kogoś zniszczyć, tak jak zrobiłby to Elliot.
Za
dnia jest technikiem od cyberbezpieczeństwa, w nocy wymierza sprawiedliwość.
Jest hakerem, hakuje wszystko i wszystkich. Wiedza to potęga, a on lubi znać
czyjeś słabości. Sam dokładnie strzeże swoich: nie ma konta na Facebooku ani
Instagrama. Chowa się za kreską morfiny (ale zawsze ma pod ręką Suboxone,
preparat zawierający nalokson, czyli odtrutkę), unika tłumu i ludzi – ma fobię
społeczną. Najbardziej lubi rozmawiać z Angelą, przyjaciółką z dzieciństwa i koleżanką
z pracy. Paradoksem jest to, że Elliot dba o bezpieczeństwo firmy, której
nienawidzi. Uważa, że gigant, jakim jest E Corp to konglomerat zła. Zresztą tak
później o nim mówi - Evil Corp. Ma dość tego, że jego niewidzialna ręka
kontroluje wszystko: rynek, nasze potrzeby i sposób spędzania wolnego czasu.
Kiedy kontaktuje się z nim organizacja hakerska fsociety, programista nie
zastanawia się długo. Postanawia do nich dołączyć i zapoczątkować rewolucję.
Zniszczyć Evil Corp. Delete.
Elliot
zwraca się bezpośrednio do widza, nazywa go swoim przyjacielem. Poznajemy więc
teraźniejszą sytuację głównego bohatera i
wiemy tylko to, co nam o sobie powie. Nic więcej. Zabieg ten sprawił, że szybko
nawiązałam z nim więź i kibicowałam niemal we wszystkim (oprócz
narkotyzowania się). Grający go Rami Malek jest genialny. Uwielbiam niedbały
sposób, w jaki mówi, oszczędną mimikę i brak gestykulacji. Zachowuje się tak,
jakby dopiero co wstał, jeszcze się nie rozbudził, ale niech was to nie
zwiedzie – jego umysł pracuje bardzo szybko. Jest niebezpieczny.
Wydawać
by się mogło, że w serialu skupiającym się na hakowaniu, nie będzie miejsca dla
kobiet. Nic bardziej mylnego. „Mr. Robot” może się pochwalić interesującą
galerią żeńskich postaci. Co więcej, dwie są w fsociety! Jedną z nich jest
Darlene, która pod koniec sezonu bardzo mnie zaskoczyła. To energiczna i trochę
ekscentryczna hakerka, lepiej z nią nie zadzierać. Natomiast moją sympatię od
samego początku zyskała Angela. To z nią Elliot czuje się na tyle swobodnie, by przytulić (a unika dotyku drugiej osoby) albo zaprosić do domu. Z odcinka na
odcinek obserwujemy, jak jej postać ewoluuje i to niekoniecznie w tę stronę, w
którą bym chciała. Kolejną osobą, na którą chciałabym zwrócić waszą uwagę, jest
Shayla – sąsiadka i dilerka. Żyje w swoim świecie, dość pogodnym i oderwanym od
rzeczywistości, ale jest zawsze, gdy nasz programista jej potrzebuje. Natomiast
absolutnie najciekawszą i najgroźniejszą kobietą jest Joanna, żona Tyrella. Nic
więcej wam o niej nie napiszę, niech sceny z jej udziałem będą dla was
niespodzianką. Tak jak dla mnie.
Wspomnianego
Tyrella też lubię. Jak już mi się wydawało, że go rozgryzłam, to mnie zaskoczył.
Jest egoistą, narcyzem, lubi zastraszać, bywa brutalny, a jaki jest w środku,
wie tylko Joanna. Tworzą wspaniały duet, w którym nie tak oczywiste jest to,
kto tak naprawdę nosi spodnie. Powinnam też napisać zdanie lub dwa o
Christianie Slaterze, który gra drugą najważniejszą męską postać. Ale wiecie
co? Nie zrobię tego. Nie cierpiałam przywódcy fsociety.
Serial
obfituje w zwroty akcji i cliffhangery. Wciągnął mnie tak mocno, że pół dnia
siedziałam przed laptopem, oglądając bez przerwy od piątego do dziesiątego
odcinka. „Mr. Robot” zapewnia rozrywkę na najwyższym poziomie, z wielowarstwową
fabułą i intrygującymi postaciami. Z chęcią zrobiłabym sobie powtórkę, by wyłapać
smaczki i szczegóły, które przeoczyłam. Serdecznie polecam!
Serial
obejrzałam w ramach wakacyjnego wyzwania.
0 comments