Jest coś nieprzyzwoitego w przyjaźni dorosłego mężczyzny z 14-latką. I
chociaż do niczego między nimi nie doszło, to w myślach wciąż miałam „Lolitę”
Nabokova.
Przegrany.
To określenie najlepiej pasuje do Aleksa, byłego dziennikarza, który
zrezygnował z pracy w gazecie na rzecz scenariusza. Scenariusza, który pisze
już od dwóch lat, ciągle wprowadzając zmiany. Mieszka przy tym w obskurnej
kamienicy, z oknem wychodzącym na smutny plac zabaw. To na nim po raz pierwszy
zobaczył Alicję. Chudą nastolatkę, chodzącą własnymi ścieżkami jak kot. Czy
śmierć znienawidzonego sąsiada była naprawdę nieszczęśliwym zbiegiem
okoliczności? Wątpię. Tak samo jak w nagłe zainteresowanie pięknej kobiety
Aleksem – człowiekiem przegranym.
Mężczyzna
ma tak niskie mniemanie o sobie, że aż przykro o tym czytać. Pesymista jak się
patrzy. Pod wpływem Alicji w jego życiu zaczynają zachodzić małe zmiany, stopniowo
ciągnąc go w górę. W kierunku kogoś, kim był wcześniej. Gdzie w tym wszystkim
element fantastyki, zapytacie. A no jest, delikatny, w postaci tajemniczego
kruka ze snów. I kilku fragmentów, w których widać, że 14-latka nie jest zwykłą
nastolatką – wie więcej.
Jacek
Piekara zastosował dość ciekawy zabieg, a mianowicie zdradzał przyszłe
wydarzenia. Mimochodem, w formie dygresji. Były to głównie dialogi, w dodatku
niejednoznaczne. Bo… dlaczego Alicja mówiła Aleksowi, że go kocha? Czytałam więc dalej,
bo ciekawa byłam, co wyniknie ze znajomości nastolatki z dorosłym mężczyzną i
dlatego, że książka była mała objętościowo. Cegiełki nie chciałoby mi się
czytać – aż tak powieść mnie nie zainteresowała. Jest dobrze napisana, ale
przeciętna. Po drugi tom raczej nie sięgnę.