ekranizacje książki

S.J. Watson - Zanim zasnę

16:38:00Unknown


Wyobrażacie sobie, jakby to było budzić się każdego ranka i nic nie pamiętać? Ani jak ma się na imię, ile ma się lat, gdzie się mieszka - nic, kompletnie? Taką przypadłość ma Christine, bohaterka książki „Zanim zasnę” S.J. Watsona.

Codziennie przeżywa to samo: budzi się w nieznanym miejscu, u boku obcego mężczyzny, a w lustrze widzi twarz starszej kobiety. Ze zdjęć na ścianie dowiaduje się, że ten facet w łóżku to Ben, jej mąż. Zadaje mu masę pytań. Okazuje się, że dwadzieścia lat temu w wyniku wypadku straciła pamięć, a jej przypadłość jest na tyle unikalna, że lekarze rozkładają ręce. Christine dowiaduje się też, że w tajemnicy spotyka się z neurologiem i prowadzi dziennik. Dzięki zapiskom może gromadzić wspomnienia, które normalnie utraciłaby, kładąc się spać. Im więcej ich ma, tym więcej zadaje pytań. A odpowiedzi, które udziela Ben nie pokrywają się. Zaniepokojona, zaczyna się zastanawiać, dlaczego nie mają przyjaciół, i co najważniejsze, dlaczego jej mąż kłamie?


Historię poznajemy z punktu widzenia Christine, a konkretnie – czytamy jej dziennik. Jest podzielony na trzy części, z czego pierwsza jest najnudniejsza. Może to przez powtarzalność? W końcu główna bohaterka ma amnezję i codziennie przetwarza te same informacje. Miałam ochotę odłożyć tę książkę w połowie, ale z nudów czytałam dalej. Na szczęście, im bliżej byłam końca, tym było ciekawiej. Jest to thriller psychologiczny, dlatego jak się pewnie domyślacie, od ostatnich kilkunastu stron ciężko się było oderwać. Nie sprawiło to jednak, bym zmieniła zdanie na temat „Zanim zasnę”. Jest kilka zaskakujących momentów, które napędzają fabułę, ale to nie wystarczy. Zabrakło mi wyrazistych postaci. Ani Ben, ani Christine, a tym bardziej doktor Nash nie są bohaterami z krwi i kości. Ciężko mi w ogóle opisać lekarza neurologa, tak bardzo jest bezbarwny.

filmweb.pl

Natomiast filmowa Christine jest wiecznie zastraszona. Mówi cichutko, niemal szeptem, snuje się po domu w koszuli nocnej albo szlafroku. Niby chce poznać przyczynę swojego obecnego stanu, ale nie ma w niej nic z buntownika. Nazwałabym ją mdłą i nudną, ale w jakiś sposób ratuje ją uroda Nicole Kidman. W rolę jej męża wciela się Colin Firth. Byłam trochę zaskoczona tym wyborem, ale szybko zrozumiałam, dlaczego został Benem. To był strzał w dziesiątkę. Gratką dla fanów „Gry o tron” będzie pojawienie się serialowego Tommena Baratheona i Edda. Jeżeli chodzi o zgodność z książką, to oczywiście w paru kwestiach się rozmija. Nie wpływa to jednak na przebieg fabuły. Największą zmianą jest zastąpienie dziennika kamerą. Myślę, że w przypadku filmu to dobry zabieg - odtwarzanie wideo na ekranie wypada o wiele lepiej, niż przeglądanie kartek. Jeżeli miałabym teraz wybrać, wybrałabym ekranizację. „Zanim zasnę” w wersji papierowej ani nie polecam, ani nie odradzam. 

You Might Also Like

0 comments

Archiwum

O blogu

Dość poważnie

Wszystkie teksty opublikowane na tym blogu są mojego autorstwa. Zabraniam ich kopiowania oraz wykorzystywania bez mojej wiedzy i pisemnej zgody.

Formularz kontaktowy