Poznasz go po zielonej kurtce
wojskowej i słuchawkach od walkmana w uszach. Może być piętnaście stopni
poniżej zera, on i tak będzie stał przed szkołą, przy stojaku na rowery. Z
dłońmi w kieszeniach, w których nie ma kolorowych nici, guzików ani tasiemek. Są
tylko papierosy i klucz do domu. Dlaczego więc mówią o nim polski handlarz
pasmanterią?
Wyobraź
sobie, że śnieg przykrywa grubą warstwą ulice i dachy. Jest na tyle mroźno, że
nie wyjdziesz z domu przez czapki i rękawiczek. W jeden z takich dni Anna
Leemann znalazła lalkę. Zwykłą, szmacianą lalkę, zakurzoną od długiego leżenia
za kanapą w pomieszczeniu socjalnym. Nie rozpoznaje jej nikt z klasy
maturalnej. Nikt, oprócz polskiego handlarza pasmanterią. Mówi, że to lalka
jego młodszej siostry. Ta dziwna, absurdalna wręcz scena sprawia, że Anna go
śledzi. Poznaje sześcioletnią Michi i zupełnie niespodziewanie – słucha baśni.
Nigdy by się nie spodziewała, że ten sprzedający narkotyki outsider, potrafi
tak ładnie opowiadać. Zaczyna ją fascynować zarówno on, jak i jego opowieść. Z
czasem dziewczyna już nie wie, ile jest w niej fikcji, a ile prawdy. Granica
się zaciera. I Anna zaczyna się bać.
Na
co dzień jest wzorową uczennicą z dobrego domu. Jej ojciec jest lekarzem, a
mama wykładowcą akademickim. Ma wszystko i o nic nie musi się martwić. Żyje w
poczuciu bezpieczeństwa i miłości. Jest typową szarą myszką, niezauważalną w
tłumie. Jak sama określa, żyje w bańce mydlanej. Inaczej postrzega świat niż
jej rówieśnicy, ma artystyczne zacięcie. Jak to możliwe, że zakochuje się w
handlarzu narkotykami? Chłopaku, który w przeciwieństwie do niej wagaruje i
może nie być dopuszczony do matury. W dodatku interesuje się nim opieka
społeczna, a jego obecna sytuacja życiowa jest mocno podejrzana. Annę urzeka
baśniarz – delikatniejsze, literackie oblicze szkolnego outsidera. Bardzo
podoba się jej również to, jaki jest wobec siostry – czuły i troskliwy. Zakochuje
się szybko i mocno. Cała reszta nie ma dla niej znaczenia.
O
ile główna bohaterka jest nudna, to nie można tego powiedzieć o polskim
handlarzu pasmanterią. Abel Tannatek, bo tak naprawdę się nazywa, wzbudza
zainteresowanie. Wychowuje się w patologicznym środowisku, nie ma dobrych
wzorców, sam musi zapewnić sobie utrzymanie. Nocami chodzi do klubów, a w dzień
stoi przed szkołą. Choć wiele osób go zna, jest typem samotnika. Rozmawia z
tymi, którym coś sprzedaje. Nie potrzebuje innych kontaktów i celowo wycofuje
się z życia towarzyskiego. Zależy mu tylko na siostrze. W pewnym momencie
otwiera się przed Anną. Opowiada jej baśń o Małej Królowej, której grozi niebezpieczeństwo.
Źli ludzie są coraz bliżej. Ciekawie robi się wtedy, gdy fabuła coraz bardziej
przypomina rzeczywistość. Ta sama osoba umiera nie tylko w realnym świecie, ale
i w opowieści Tannateka. Warto zaznaczyć, że była ona zagrożeniem dla Małej
Królowej, czyli Michi. Leemann powoli łączy fakty i zastanawia się, która z
postaci jest mordercą i jaką rolę przewidział dla siebie Abel. Martwi się też,
co spotka Różaną Dziewczynkę, której pierwowzorem jest ona sama.
Antonia
Michaelis rozpoczyna książkę mocnym akcentem. Dedykuje ją bowiem tym, którzy
skończyli osiemnaście lat i tym, którzy tego wieku nigdy nie dożyją. Zrobiła
też coś świetnego: niebanalnie opowiedziała typową historię miłosną. Główna
bohaterka jest przecież cicha i spokojna, podczas gdy męski bohater jest jej
przeciwieństwem – ma trochę na sumieniu, para się podejrzanymi sprawami,
ogólnie rzecz biorąc nie wydaje się dobry. Później dowiadujemy się, że jest
wrażliwy i czuły, co również powtarza się w wielu książkach. Co więc sprawiło,
że spodobał mi się „Baśniarz”? W dużej mierze styl. Opisy Michaelis są
wyraziste i plastyczne, z łatwością można sobie to wszystko wyobrazić. Autorka
często stosuje wielokrotne powtórzenia, które budują klimat, podkreślają chwilę
i nadają pewną poetyckość. Mnie to urzekło. Zobaczcie, co mam na myśli:
Nie czuła smaków lodów waniliowych ani kakao czy papierosów. Czuła smak słów, czuła sól wody morskiej i krew wilka, a za słowami czuła zimę. A za zimą czuła trzeci smak, który odkryła dopiero po chwili: był to smak strachu.
O ile o uczuciach może pisać każdy, tak nie wszyscy powinni brać się za sceny miłosne. Bo wyjdą sztampowe, brzydkie i zwyczajnie niesmaczne. Myślę, że szczególnego wyczucia i empatii wymaga oddanie tragedii, jaką jest śmierć bliskiej osoby i utrata dziecka. To sztuka. Ma to nas przecież dogłębnie poruszyć. I być autentyczne. Michaelis wybrała inny, ale równie trudny temat. Nie spodziewałam się go kompletnie. Mimo brutalnego charakteru zdarzenia, napisała to tak, że nie mam oporów, by przeczytać ten fragment ponownie. Co więcej, uważam, że w tym momencie udowodniła, że jest świetną pisarką.
Ważny
jest także wątek kryminalny. Łączy on ze sobą dwa równoległe światy i napędza
akcję. Podoba mi się kreacja sześcioletniej Michi, która odbiera otoczenie z
charakterystyczną dla dziecka szczerością. Postać Abla Tannateka jest bardzo
przemyślana i skomplikowana. Autorka nie przekonała mnie jednak, jeśli chodzi o
Annę. Nie rozumiem jej. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której wchodzę w
bliższą relację z kimś, kto sprzedaje narkotyki. Chyba że na tym właśnie polega
miłość? Czy wartości, które były dla mnie ważne i motywowały moje zachowanie, mogą
nagle stracić znaczenie? Tylko dlatego, że na horyzoncie pojawił się on? Nie
wiem. Wiem jednak, że zakończenie „Baśniarza” mnie zaskoczyło i długo o nim
myślałam.
0 comments