Już oglądając zwiastun, wiedziałam,
że film będzie odbiegał od książki. Nie sądziłam jednak, że z powieścią Jamesa
Dashnera będzie go łączyło tak niewiele. A dokładniej rzecz biorąc: dwie sceny
i bohaterowie. Trudno nazwać „Próby ognia” ekranizacją, to raczej bardzo luźna
interpretacja.
W
książce Thomas i jego towarzysze dowiadują się więcej o DRESZCZU i powodach,
dla których znaleźli się w labiryncie. Okazuje się, że to nie koniec i czeka
ich kolejna próba. Trudniejsza. W ciągu dwóch tygodni mają przejść przez
Pogorzelisko i dotrzeć do Bezpiecznej Przystani po lek na Pożogę. Warunki do
drogi są ekstremalne. Ziemia po rozbłyskach słonecznych jest spalona, a w
ruinach miast kryją się Poparzeńcy. W labiryncie Streferzy mieli dach nad
głową, jedzenie i względne poczucie bezpieczeństwa. W tym zadaniu przygotowanym
przez DRESZCZ w każdej chwili mogą zginąć.
Film
zaczyna się obiecująco i bardzo ciekawie. Jednak im dłużej trwa, tym więcej
wątków jest poprowadzonych zupełnie inaczej. Najbardziej jaskrawym przykładem
jest dla mnie to, że u Dashnera były badane dwie grupy: chłopców i dziewczyn,
na ekranie zaś widzimy stołówkę pełną nastolatków i dowiadujemy się, że
labiryntów było więcej. Nie wiemy, po co tak naprawdę Thomas i jego koledzy
byli obserwowani i jaka jest ich rola w przetrwaniu ludzkości. Nie zgadzają się
na pomoc DRESZCZ-owi. Czyli wprost przeciwnie do fabuły książki, w której
współpracują, rozumieją swoje zadanie i, co ważne, podejmują się jego
wykonania. W filmie wybierają ucieczkę. I jeszcze jedna, bardzo istotna zmiana
dotycząca relacji Thomasa z Teresą. O ile w powieści ewoluuje, dojrzewa i wiele
razy motywuje zachowanie głównego bohatera, tak na ekranie właściwie nic się
nie dzieje. A jak już jest jedyna w pełni odzwierciedlona scena, to widz tak
naprawdę nie wie, dlaczego Thomas postępuje tak, a nie inaczej. Mogłabym
jeszcze długo wymieniać sprzeczności. Ograniczę się jednak do zdania: film przedstawia inną historię, tylko bohaterowie
są ci sami.
Część
z was uważa, że ekranizacja nie musi być wierna, że twórcy mogą różnie
interpretować fabułę. I że to nawet dobrze, bo czytelnik jest zaskakiwany. Inni
z kolei sądzą, że ekranizacja może tylko w niewielkim stopniu odbiegać od swojego
pierwowzoru. Do tej pory na blogu mogliście się zetknąć z teksami opisującymi
ten drugi przypadek. Tym razem wyszłam z kina z tak mieszanymi emocjami, że
dopiero na drugi dzień mogłam na chłodno uporządkować wrażenia. Teraz mogę
śmiało napisać, że „Próby ognia” są rewelacyjne,
o ile nie porównuję ich z książką, a traktuję jak film z bohaterami, których
znam i nie mogę się doczekać na spotkanie z nimi.
Trochę
wam o nich opowiem. Thomasa gra Dylan O’Brien. To najbardziej utalentowany
aktor z całej obsady, wypadł genialnie! Już w „Więźniu labiryntu” pokazał, że
jest uzdolniony, przekonałam się też o tym, oglądając inne produkcje. Gdybym
mogła, tak jak po koncercie, wstać i bić brawo, to Dylan O’Brien miałby owacje.
W
rolę Newta wciela się Thomas Brodie-Sangster, którego pewnie większość z was
kojarzy dzięki „Grze o tron”. W tej części podobał mi się o wiele bardziej,
szkoda tylko, że sceny z nim były tak krótkie. Kilka z nich aż prosiło się o
rozbudowanie. Jeżeli chodzi o Kayę Scodelario, to już mnie nie irytowała, jednak…
nie mogę się do niej przekonać. To na pewno dlatego, że nie lubię granej przez
nią postaci. Teresa od początku była dziwna i chłodna, ale po „Próbach ognia” znalazła
się na mojej czarnej liście. Ciekawi mnie, jak potoczy się jej wątek w trzecim
tomie…
Obsada
poszerzyła się o dwie kolejne twarze z serialu HBO, a mianowicie o Aidana
Gillena i Nathalie Emmanuel, czyli o Petyra Baelisha i Missandei. Jak dla mnie
Littlefinger ma specyficzną urodę i kojarzy mi się tylko z podstępnym, zimnym i
wyrachowanym draniem… i wszystko to zobaczyłam na ekranie. Nie sposób nie
wspomnieć o dwójce innych, nowych aktorów. W postać Brendy wcieliła się Rosa
Salazar i wypadła świetnie. Co prawda, wyobrażałam ją sobie inaczej, bo w
długich włosach i bardziej kobiecą. Ta fryzura razem z ciuchami sprawia, że
wygląda jak wojowniczka o typowo męskim sposobie bycia. A kto czytał, ten wie,
że z Brendy była niezła kokietka. Tego mi zabrakło! Pamiętam, jak się śmiałam
podczas lektury, bo jej wątek był miłą odskocznią od ciążącego nad Streferami
niebezpieczeństwa. Co ciekawe, to właśnie scena z Brendą i Thomasem na imprezie
jest wiernie odwzorowana z książki. Tutaj możecie posłuchać piosenki, która jej
towarzyszy i idealnie podkreśla klimat. Świetny moment. Razem z tą panią
poznajemy Jorge’a. Nie wiem, dlaczego gra go Giancarlo Esposito. Jestem niemal
pewna, że był opisywany jako młody chłopak, a nie siwiejący mężczyzna. Byłam
więc od samego początku nastawiona sceptycznie i no cóż, wypadł przeciętnie. Zastrzeżenie
mam jeszcze do Arisa, który oczywiście, ma zmieniony wątek, a przez to widz nie
wie, dlaczego Thomas mu ufa.
Reżyserem
ponownie został Wes Ball i muszę powiedzieć, że pod względem efektów specjalnych
film przewyższa „Niezgodną” i „Zbuntowaną”. Przynajmniej w moim odczuciu. To,
co się działo na ekranie, aż ciężko opisać. Nie nudziłam się ani przez minutę,
chwilami podskakiwałam w fotelu, a nawet wydawałam zduszony okrzyk. Serio! Poparzeńcy
wyszli świetnie. Przerażający, szaleni i odrażający, tak właśnie mogli wyglądać
w ostatnim stadium choroby. Bardzo mi się podobało zrujnowane miasto, sceny
ucieczki i walki. A burza… burza była taka jak w książce. Genialna. Tak właśnie
ją sobie wyobrażałam.
Podsumowując
moje długie rozważania: „Więzień labiryntu: Próby ognia” to film, który w luźny
sposób interpretuje książkę, zmienia niemal wszystko, pozostają tylko bohaterzy
i dwie pokrywające się z powieścią sceny. To kino nastawione na efekty specjalne
i sensację, których jest tutaj mnóstwo. Dlaczego zrezygnowano z oryginalnej
fabuły? Nie mam pojęcia. Jeżeli wam to jednak nie przeszkadza, to szczerze polecam
wybrać się do kina. Oglądając w Internecie, nawet w dobrej jakości, nie
doświadczycie tylu wrażeń i w takim natężeniu, a to wpłynie już na waszą ocenę
filmu.
Zdjęcia pochodzą z fanpage filmu na FB z wyjątkiem pierwszego, które jest z moviesroom.pl
0 comments