ekranizacje

Ekranizacja: Więzień labiryntu

09:51:00Unknown


Powieść Jamesa Dashnera bardzo mi się spodobała. Zamknięcie w labiryncie budzi tyle emocji i pytań!  Dlaczego tam są? Kto ich tam umieścił?  Jakie zło czeka między murami?  I najważniejsze: czy znajdą wyjście?  Poniżej przeczytacie moje wrażenia odnośnie ekranizacji.

Thomas budzi się w windzie, która ze zgrzytem jedzie w górę. Drzwi otwiera mu grupa chłopców. Okazuje się, że trafił do Strefy – ogromnego placu, otoczonego przez wysokie mury. Labirynt. Nikt z nich nie pamięta swojej przeszłości, nie wie nawet, ile ma lat. Znają jedynie swoje imię. I codziennie próbują się stamtąd wydostać.

Ostatnio powstaje wiele produkcji, które łączy pewien schemat. Główny bohater ma szesnaście lub osiemnaście lat i żyje w świecie innym niż my. Najczęściej nasza cywilizacja doprowadziła do swojego własnego upadku i na gruzach powstało nowe państwo. Panują surowe zasady, ludzie poddawani są próbie, pod czujnym okiem kontrolującego wszystko rządu. Wśród masy podobnych ludzi, nasz bohater się wyróżnia. Jest wyjątkowy. Tylko on ma mądrość i siłę potrzebną do zmiany istniejącego porządku. Zazwyczaj też ma do pomocy i wsparcia towarzysza lub towarzyszkę życia. O ile książka może być znakomita, to ekranizacja już niekoniecznie. Tak jest z „Igrzyskami śmierci”, które mnie nie oczarowały w przeciwieństwie do „Niezgodnej”. Z „Więźniem labiryntu” problem jest taki, że podczas oglądania szybko pojawia się myśl, że to film jakich wiele. Dopiero końcówka uświadamia widza, że ma do czynienia z czymś innym, nietypowym i intrygującym.


O książce pisałam tutaj. Jej adaptacja spłyca fabułę, co jest największym minusem. O ile, czytając, rozumiem, że przez te dwa lub trzy lata nie udało im się wpaść na rozwiązanie, bo jest ono skomplikowane. Tak w filmie wydaje się proste i aż ma się ochotę zapytać: serio, tyle tam siedzieliście? Sytuacji nie poprawia to, że Thomas ma sny z przebłyskami ważnych informacji. To dość powszechny zabieg i wypada na niekorzyść produkcji, bo upodabnia ją do innych. Dodatkowo widz może przewidzieć dalszy rozwój akcji, oprócz finału, który tak jak wspomniałam, jest oryginalny.

Labirynt stwarza wiele możliwości. Jego konstrukcja bardzo mi się podoba, ujęcia dobrze pokazują, jaki jest ogromny i nie do przezwyciężenia. Autentyczny wydaje się hałas, jaki towarzyszy przesuwaniu się kamiennych brył. Tak właśnie mógł brzmieć. Dozorcy, czyli książkowi Buldożercy, mają trochę inną postać, ale dzięki temu lepiej wyglądają na ekranie. Takie kreatury nie dość, że są odrażające, to też straszne. Wielkim plusem dla „Więźnia labiryntu” jest to, że się nie dłuży i nie ma nudnych scen. Tempo akcji mi jak najbardziej odpowiada. Film trzyma w napięciu, zdarzyło mi się kilka razy drgnąć ze strachu. Dobrze oddany jest też chaos i panika mieszkańców Strefy.

Lubię Thomasa, bo jest naturalny: zadaje mnóstwo pytań, jest ciekawy, odważny, ale też często boi się, co zyskało moją sympatię. Dylan O’Brien wypada bardzo dobrze, nie mam mu nic do zarzucenia. Chętnie też zobaczę go w innych rolach. Jedyną osobą spośród obsady, którą znałam wcześniej, jest Thomas Brodie-Sangster. Jak dla mnie to idealny Jojen w serialu „Gra o tron”. Ciekawe jest to, że chociaż ma dwadzieścia pięć lat, to wcale na tyle nie wygląda i z powodzeniem może się wcielać w role nastolatków. Newt jest sympatyczny i właściwie to tyle. Ciężko stworzyć wyróżniającą się postać, jeśli jedyne, co o niej wiemy, to imię. Chyba dlatego mamy tak dobraną obsadę, by widz bez problemu rozpoznawał najważniejszych bohaterów. Pomaga w tym ich wygląd. Alby jest czarnoskóry, a Minho to Koreańczyk. Chucka też łatwo zapamiętać. Jedyną dziewczyną na planie jest Kaya Scodelario. Nie lubię filmowej Teresy. O ile ta w książce miała charakterek i dała się jako tako lubić, tak tę zapamiętałam jako bladą, wystraszoną dziewczynę z kurtyną czarnych włosów. Mam nadzieję, że po obejrzeniu drugiej części zmienię o niej zdanie. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak zabrać się do czytania kontynuacji, bo „Więzień labiryntu: Próby ognia” już niedługo w kinach.

zdjęcia pochodzą z portalu filmweb.pl

You Might Also Like

2 comments

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum

O blogu

Dość poważnie

Wszystkie teksty opublikowane na tym blogu są mojego autorstwa. Zabraniam ich kopiowania oraz wykorzystywania bez mojej wiedzy i pisemnej zgody.

Formularz kontaktowy