O
tym filmie wspominałam na blogu już kilka razy. Ostatni seans na HBO sprawił,
że na nowo się nim zachwyciłam, prawie tak jak rok temu w kinie. Nie mogę się
oprzeć pokusie, by nie napisać o nim nieco więcej.
Każdy
z nas kojarzy baśń o „Śpiącej królewnie”, choć oczywiście, szczegóły mogły się
zatrzeć w pamięci. Disney postanowił nam ją przypomnieć. Zrobił to jednak w
sposób wyjątkowy. Nie ograniczył się tylko do znanej powszechnie wersji
Charlesa Perraulta czy braci Grimm, ale dodał też coś nowego, zaskoczył widza.
Gdy tylko zobaczyłam zwiastun, w dodatku z nieziemską (dosłownie) Angeliną
Jolie – zapisałam premierę w kalendarzu.
Dawno,
dawno temu były sobie dwa królestwa. Jedno zamieszkane przez ludzi, a drugie
przez magiczne istoty. Najpotężniejszą z wróżek była Diabolina. Gdy kraj
ogarnęła wojna, a ją spotkała bolesna zdrada, zmieniła się nie do poznania. I
postanowiła się zemścić. Na nowonarodzoną córkę króla, Aurorę, rzuciła klątwę. A
jaką? To już wiecie: stuletni sen do śmierci podobny, z którego królewnę wybudzić
może tylko pocałunek prawdziwej miłości.
To
cudowne widowisko. Na ekranie widzimy bajeczne postacie, dopracowane w
najmniejszym calu, niesamowite efekty specjalne i świetną charakteryzację. Bardzo
podoba mi się wygląd młodej jak i dorosłej Diaboliny, zdecydowanie przebija
wróżki, które choć jak żywcem wyjęte z magicznej księgi, nie mają w sobie
oryginalności. Sceneria mnie urzekła, czy to ciemny las, czy miejsce spotkań
baśniowych istot. Ścieżka dźwiękowa podkreśla nastrój, szczególnie mroczny,
oraz potęguje napięcie. Piosenka Lany del Rey „Once upon a dream” (do
posłuchania tutaj), pojawia się przy napisach końcowych. Jest dobrym
zwieńczeniem filmu, przypomina klimatem dopiero co obejrzany obraz.
Angelinę
Jolie lubię od dawna. W „Czarownicy” stworzyła skomplikowaną i mocną osobowość. Samo jej spojrzenie było dumne i wyzywające. Wręcz ostrzegawcze. Ale
sam wygląd przecież nie wystarczy. Nie udałoby się jej to, gdyby nie gra aktorska.
A mnie się ona podobała. Szczególnie przekonała mnie scena, w której orientuje
się o zdradzie. Poruszająca. Uwielbiam też momenty, gdy używa magii… Nie mogę
też nie pochwalić Isobelle Molloy, która towarzyszy nam od samego początku
historii. Naturalna, dziewczęca i przekonująca. Świetna! Wróżki są rozchichotane,
lekkomyślne i głupiutkie, dzięki czemu są bardzo wyraziste i śmieszne. Sam
Riley bez trudu zyskał sympatię moją i przyjaciółki. Diaval z Diaboliną tworzą
fajną parę. Jeśli chodzi o Elle Fanning, robiła to, co musiała, czyli ciągle
się uśmiechała i była wesoła. Choć na początku troszkę mnie to irytowało, potem
już nie przeszkadzało. W końcu radosne usposobienie i urodę dostała w prezencie
od wróżek chrzestnych.
To
film dla dzieci, młodzieży i dorosłych lubiących fantastykę. Dla mnie świetny.
Jeden z moich ulubionych, które mogę oglądać kilka razy, a za każdym z nich urzec
się i przeżywać na nowo. Polecam!
zdjęcia pochodzą z serwisu filmweb.pl
4 comments
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń