Krystyna pracuje w telewizji. Jest
duszą towarzystwa, chodzi na imprezy, lubi tańczyć i ma kolegów z
alternatywnych zespołów. Mimo pracy przed kamerą, w życiu prywatnym boi się i
wstydzi rozmów z innymi ludźmi. Nie wie, o czym miałaby mówić, a chce być fajna
i lubiana. Ucieka się więc do sposobu: piwa, drinka lub wódki. W
dużych ilościach. I wtedy nie ma dla niej żadnych ograniczeń. W końcu zdaje
sobie sprawę, że jest uzależniona od alkoholu i narkotyków. Zaczyna nie tylko
zmagać się z nałogiem, ale też stara się poznać siebie… i polubić.
Przeczytałam kilka pozytywnych recenzji i
pomyślałam, że warto poznać „Najgorszego człowieka na świecie”. Pewnego
ranka słuchałam audycji „Ranne Kakao” w Rock Radiu i pomyślałam, że znam głos
prezenterki. Ze stacji Viva, z list przebojów, z czasów, gdy ramówkę zapełniała
muzyka, a nie durnoty. Poszukałam jej w Internecie i ze zdziwieniem dowiedziałam
się, że to ona. Autorka książki o walce z alkoholizmem. Ale jak to? Ta wesoła,
inteligentna, ładna kobieta? Jak się okazuje, choroba może spotkać każdego.
fot. Adam Kozak |
Podoba
mi się styl Halber. Jest prosty, nieprzekombinowany, miejscami poetycki,
zdarzają się wulgaryzmy, są elementy języka młodzieżowego, spolszczenia
angielskich nazw. Ujmują mnie melancholijne przemyślenia, prawdy ubrane w
ciekawe słowa, o których niby wiemy, ale nie do końca. Były fragmenty, kiedy
się zastanawiałam: „Naprawdę o tym
nie wiedziałaś?” albo „Bałaś się
rozmawiać z ludźmi, serio? Przecież pracujesz w mediach, to się wyklucza. Oglądają
cię setki, a masz problem zagadać do nieznajomego na trzeźwo? No bez kitu.” W
końcu wyłonił mi się obraz Krystyny – zagubionej, samotnej, z niską samooceną,
bojącej się odrzucenia, łaknącej akceptacji, nie nauczonej okazywania uczuć i
mówienia o swoich emocjach. Z taką perspektywą całość obroni się u osoby, która
jest podobna z charakteru do bohaterki. U
mnie nie. Nie łączy mi się w całość osobowość telewizyjna, która po wyłączeniu
kamery staje się innym człowiekiem.
Można latami być razem i nie mówić o tym, co się czuje, tylko oglądać filmy albo rozmawiać o reportażach z „Polityki”.
Książka
zaczęła mnie interesować mniej więcej od połowy. Po pierwszych trzydziestu
stronach miałam ochotę ją odłożyć, ale się powstrzymałam ze względu
na autorkę. To nie jest gatunek literatury, po który sięgam, ani który lubię. Jednak
w czerwcowym numerze „Zwierciadła” przeczytałam gościnnie napisany felieton
Halber. Trzy razy. Tak bardzo mi się spodobał. Postanowiłam dać szansę „Najgorszemu
człowiekowi na świecie”. Jak się później okazało, nie przemówił do mnie
treścią, za to kształtem językowym bardzo. Z ciekawości weszłam na jej Codziennik Feministyczny i wybrałam pierwszy lepszy wpis ze środka strony - „Tata”. Ogromnie
mnie poruszył i oczarował. Chciałabym tak pisać. Felietonom mówię „tak”, a
książki nie polecam.
fot. Anna Zofia Powierża |
1 comments
Ta książka mocno mnie fascynuje. Początkowo nie byłam do niej przekonana, a i samo nazwisko autorki nic mi nie mówiło. Niby okrzyknięta wielkim debiutem, ale dopiero zderzenie ze zdjęciem, wskazanie na to, że jest to proza poniekąd autobiograficzna zwróciło moją uwagę. Właściwie to chyba pierwsza recenzja tej książki, której autor by jej nie polecał, co daje mi do myślenia;) Skoro jednak chwalisz język pewnie i tak się na nią skuszę. A na felietony już na pewno!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)