Są potęgą. Wznoszą się ponad nami,
niepokojące, złowrogie, niebezpiecznie piękne. Zachęcają do siebie miliony z
Polski i Europy. Część z nich już nie wróciła. Nie bez powodu Tatry tworzą
scenerię „Ekspozycji” Remigiusza Mroza. Są zabójcze.
Nie
takiego widoku spodziewali się turyści, wchodząc tamtego ranka na Giewont - na
krzyżu wisiał nagi mężczyzna. Oględziny miejsca zbrodni wskazywały, że zabójca
nie pozostawił po sobie żadnych śladów. Niepokorny komisarz Wiktor Forst nie
cieszył się najlepszą opinią. Gdy jednak po wypowiedzi przed kamerą został
zawieszony w obowiązkach – wiedział, że sprawa ma drugie z dno. Z pomocą
dziennikarki, Olgi Szrebskiej, chciał zbadać jedyny trop, jaki miał i który,
jak miał nadzieję, doprowadzi go do mordercy.
Wiktor
jest przykładem klasycznego bohatera powieści kryminalnej. Ma skazę, jest
charyzmatyczny, doświadczony, inteligentny i bardziej spostrzegawczy od swojego
przełożonego. Z poczuciem humoru, często ironicznym, z cynamonowymi gumami Big
Red i własnym odpowiednikiem munduru (flanelowa koszula w czerwono-czarną kratę
i wytarte dżinsy) – nie sposób go nie lubić. Wyznaje zasadę, by najpierw gasić
trwające pożary i nie przejmować się tymi, które dopiero wybuchną. Innych nie
ma. Często działa ryzykownie, spontanicznie, ale jak kot zawsze spada na cztery
łapy. Na mężczyznę życia się nie nadaje, ale jako przyjaciel sprawdzi się
świetnie. Wróg nie ma z nim szans. Chwilami miałam wrażenie, że czytam o Bondzie
– tak bardzo był wytrzymały i sprawny fizycznie, choć dopiero co dostał niezłe
manto. Porywczy, bezczelny, bezpośredni, zachowujący się jak patolog w czasie
oględzin – dla mnie jest niesamowicie męski i seksowny. O takim funkcjonariuszu
policji to ja mogę czytać!
Partnerką
Forsta w śledztwie jest Olga Szrebska. Często możemy się spotkać z duetem, w
którym jedną ze stron jest dziennikarz. Przykładem jest Mikael Bloomkvist z Millennium Stiega Larssona albo Erica
Falck z serii Camilli Lackberg. W przeciwieństwie do bohaterki skandynawskiego
kryminału, odwaga i ciekawość Olgi są bardziej naturalne. Wynikają z zawodu
dziennikarza śledczego. Podziw wzbudza jej oddanie pracy, ambicja i odwaga.
Szrebska to przykład kobiety, którą lepiej mieć po swojej stronie. Nigdy nie
zawiedzie, a gdy będzie ci źle, nie przyjdzie z czekoladą. Nie będzie z tobą
chodziła po sklepach. Zamiast tego zabierze cię do ulubionych pubów na drinki
i… nie zdziw się, jeśli następnego dnia obudzisz się w innym mieście. Chcę
więcej takich bohaterek!
„Ekspozycję”
zabrałam z sobą do pociągu na siedmiogodzinną podróż do Wrocławia. Ani się
obejrzałam, a dojeżdżałam na miejsce. Książka wciąga od pierwszej strony i
zapewnia rozrywkę na naprawdę wysokim poziomie. Oprócz postaci bardzo spodobał
mi się styl Mroza – lekki, miejscami ironiczny, przepełniony humorem. Co rusz
się uśmiechałam. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że nie mam do czynienia
z kryminałem, jakich wiele, ale z tyglem gatunkowym – w większej mierze jest to
powieść sensacyjna. Wiadomość o odsprzedaniu praw do ekranizacji przyjęłam ze
zrozumieniem. Jak mało która seria nadaje się do tego doskonale. Non stop coś
się dzieje, akcja nie zwalnia ani na chwilę. A nie, przepraszam – był jeden
spokojniejszy moment. A zaraz po nim Mróz odpalił bombę.
Jeżeli
jeszcze nie czytaliście „Ekspozycji”, jak najszybciej to nadróbcie. Naprawdę
warto. I pamiętajcie, że autor potrafi zaskoczyć czytelnika w każdym momencie,
nawet na ostatniej stronie. Dawno nie spotkałam się z cliffhangerem, po którym miałabym łzy w oczach. Powinnam być zła na
Remigiusza Mroza, odłożyć (bo nie rzucam) książkę i powiedzieć, że nie czytam
dalej. A ja paradoksalnie polubiłam go jeszcze bardziej.