Jeżdżę
tym samym pociągiem cztery razy w miesiącu. Podczas podróży czytam, słucham
muzyki albo przeglądam Instagram na telefonie. Jeżeli patrzę przez okno, to
tylko po to, żeby zabić czas. Nie tak jak Rachel.
Ona obserwuje określony
dom. Codziennie rano czeka, aż pociąg zatrzyma się przed semaforem naprzeciwko
ich ogrodu. Zastanawia się, czy Jess będzie piła samotnie kawę na tarasie, czy będzie
z nią Jason. Są idealną, szczęśliwą parą. A w dodatku tacy zdolni: malarka i
informatyk. Tak naprawdę Rachel nie ma pojęcia, jak mają na imię i w jakim
zawodzie pracują. Wymyśliła sobie nawet ich rysy twarzy. To infantylne, ale
nieszkodliwe. Sytuacja się zmienia, gdy kobieta widzi coś, co ją całkowicie
zaskakuje. Burzy wszystko, co do tej pory wyobrażała sobie na ich temat. Jako
jedyny świadek przestaje być tylko dziewczyną z pociągu.
Zdarzyło się wam
obudzić po imprezie z luką w pamięci? Mnie raz i to było straszne. Wyobraźcie
sobie, że Rachel zdarza się to notorycznie. Ledwie otworzy oczy, zaraz ogarnia ją
palące poczucie wstydu. Wie, że zrobiła coś, czego nie powinna. Sprawdza
telefon i już wie, że dzwoniła do swojego byłego męża albo napisała do niego
obraźliwego maila. Nienawidzi siebie za to. A mimo to, tego samego wieczora, a
nawet wcześniej, otwiera kolejną butelkę. Znowu w przypływie goryczy włącza
laptopa i wylewa swój żal. To irytujące, jak ta dorosła przecież kobieta, nie
uczy się na swoich błędach. Autorka niejednokrotnie opisuje ten sam schemat.
Chwilami miałam go dość. Tylko jeden raz byłam ciekawa, co się wydarzyło.
Rachel wróciła do domu z guzem na głowie i silnym przeczuciem, że nie nabiła go
sobie sama. I skąd ma te ślady na ciele, jakby po uderzeniu…?
Dla kontrastu poznajemy
losy dwóch innych kobiet. Jeżeli myślicie, że wypadają lepiej na tle
alkoholiczki, to się mylicie. Żadna z nich nie jest święta. Dzięki naprzemiennej
narracji akcja jest dynamiczna, mamy też okazję poznać inny punkt widzenia. Gdy
już myślałam, że znam rozwiązanie zagadki, Hawkins podrzuciła kolejny trop. I
kolejny. W efekcie niczego nie byłam pewna. Doszło do tego, że w pewnym
momencie każdy był dla mnie podejrzany. Mniej więcej od połowy książki, „Dziewczyna
z pociągu” naprawdę mnie zainteresowała. Pod koniec nie mogłam oderwać się od
lektury.
Jak widzicie, to
właśnie ona zdobyła najwięcej głosów w
kategorii Kryminał, sensacja, thriller na portalu lubimyczytac.pl. Ja bym
na nią nie zagłosowała. Na zaledwie trzystu stronach z hakiem ciężko opisać
historię, której niczego nie brakuje. Zawsze znajdzie się wątek, który autorka mogła bardziej rozwinąć. W tym przypadku mamy aż nadto alkoholizmu, kosztem
ledwie zasygnalizowanej kwestii bezpłodności. Również mało miejsca zajęło
małżeństwo głównej bohaterki – nie wiem, dlaczego Rachel tak bardzo zależało na
Tomie. Poszerzyłabym też portret psychologiczny Anny, bo moim zdaniem jej
zachowanie w kluczowej scenie nie było logiczne.
0 comments