książki

Andy Weir – Marsjanin

17:59:00Unknown


Produkcje amerykańskie mają to do siebie, że główny bohater poradzi sobie zawsze, nawet w najgorszej sytuacji. Chłodno kalkuluje, wpada na błyskotliwy, często ryzykowny pomysł i z sukcesem go realizuje. Czy dotyczy to też książek?

Załoga Aresa 3 jest na Marsie zaledwie kilka dni, gdy ich misję przerywa burza piaskowa. Jest tak gwałtowna, że astronauci muszą wrócić na Ziemię. Podczas ewakuacji antena jednemu z nich przekuwa skafander. Wszyscy są przekonani, że Mark Watney nie żyje – wskazują na to odczyty biologicznie. Pogrążeni w żałobie unoszą się w atmosferę. Kilkanaście godzin później astronauta odzyskuje przytomność. Szybko się orientuje, że został na Marsie sam. Bez łączności ze statkiem ani NASA. Wie, że dzięki Habowi przeżyje trzydzieści jeden dni. Jego jedyną szansą jest misja Aresa 4, ale dopiero za kilka lat.

Muszę się wam przyznać, że to pierwsza powieść science-fiction, jaką miałam okazję przeczytać. I nie sięgnęłabym po nią nigdy, gdyby nie ekranizacja. Raz, że dostała kilka nominacji do Oscara, a dwa – gra w niej Matt Damon. Zachęciły mnie tez pozytywne opinie koleżanek. W myśl zasady, że najpierw książka, potem film, zaczęłam od lektury.

To drugi tytuł od czasów szkoły podstawowej, w którym nużyły mnie opisy (zaszczytne miejsce zajmuje „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza). Nie dotyczą one jednak flory i fauny, ale techniki. Andy Wair tłumaczy, w jaki sposób Watneyowi udało się przeżyć. Mimo ze podaje fachową wiedzę w możliwie prosty i przystępny sposób, dla mnie nadal była poza zasięgiem. Dość powiedzieć, że w szkole nie rozwiązałabym zadania z figurą przestrzenną bez jej narysowania. Jak już się możecie domyślić, fizyka to zbyt duże wyzwanie dla mojej wyobraźni. A jednak przeczytałam „Marsjanina” do końca.

Głównym atutem książki jest humor. Żartobliwe komentarze Watneya zrównoważyły naukowe opisy i sprawiły, że całość mimo wszystko czytało się lekko. Pomogła w tym równolegle prowadzona narracja – wpisy w dzienniku i perspektywa NASA. Ta druga regulowała poziom napięcia. Pod koniec ciężko się było oderwać, tak komplikowały się sprawy. Przez moment zastanawiałam się nawet, czy historia skończy się tak, jak sądziłam. Czy w tej sytuacji możliwe jest szczęśliwe zakończenie?

„Marsjanin” to książka dla każdego. Dla fana powieści obyczajowej i fantastyki. Jestem pewna, że polubicie Watneya - zabawnego i błyskotliwego astronautę-botanika. Choć akcja dzieje się w bliskiej przyszłości, czytelnik ma wrażenie, jakby mogła się wydarzyć tu i teraz. Andy Wair opowiada bowiem nie tylko o samotnych zmaganiach jednostki z losem, ale też o naszym społeczeństwie i jego naturalnej chęci niesienia pomocy.

You Might Also Like

0 comments

Archiwum

O blogu

Dość poważnie

Wszystkie teksty opublikowane na tym blogu są mojego autorstwa. Zabraniam ich kopiowania oraz wykorzystywania bez mojej wiedzy i pisemnej zgody.

Formularz kontaktowy