Do przeczytania „Byliśmy łgarzami” E. Lockhart z tytułowej okładki zachęca nas John Green. Pisze on, że jest: „Wciągająca, piękna i diabelnie inteligentna. Tej książki długo nie zapomnicie.” Ja mam trochę inne zdanie.
Główną
bohaterką jest siedemnastoletnia Cadence. Jej rodzinę łatwo można
scharakteryzować: wszyscy mają jasne włosy, są wysocy i wysportowani, zawsze
się uśmiechają i kłamią. Sinclairowie są na tyle bogaci, że mają własną
wyspę. To właśnie tam co roku na wakacje zjeżdża się cała familia. Na wyjazd na
Beechwood z utęsknieniem czekają łgarze: Cadence oraz Johnny i Mirren, jej
kuzyni. I jeszcze Gat. Pewnego lata Cady ma wypadek. Nie pamięta, jak do niego
doszło. Nikt nie chce jej o nim opowiedzieć, a członkowie jej paczki nie
odpowiadają na maile i telefony. Dlaczego?
Początek
może zniechęcić, bo jest jak z pamiętnika nastolatki, która się przedstawia i
opisuje swoją rodzinę. Dodatkowo utrzymany jest w specyficznej formie. Zdania
są krótkie, zaczynają się od nowego akapitu. W jednym miejscu miałam wrażenie,
że czytam wiersz. Nie odłożyłam książki tylko z powodu pozytywnych recenzji,
jakie pojawiły się na jej temat. Postanowiłam dać jej szansę. Przyzwyczaiłam się
do stylu i mini akapitów, które nadal pojawiały się co jakiś czas. Było też
kilka fragmentów, które wprawiły mnie w osłupienie. Nie wiedziałam, czy dotyczą
nadnaturalnych zdolności Cadence, czy są metaforą. Zacytuję wam dwa wyraziste fragmenty,
sami zobaczcie, o co mi chodzi.
„Mój ojciec już wcześniej wynajął firmę zajmującą się przeprowadzkami. Wynajął też dom. Umieścił ostatnią walizkę na tylnym siedzeniu mercedesa (zostawiał mamie tylko saaba) i uruchomił silnik.
Potem wyjął rewolwer i strzelił mi w pierś. Upadłam na trawnik. Przez wielką dziurę od kuli moje serce wyturlało się z klatki piersiowej i spadło na grządkę kwiatów. Krew tryskała rytmicznie z otwartej rany,
a potem z moich oczu,
moich uszu,
moich ust.
(…) Matka straciła panowanie. Powiedziała, żebym wzięła się w garść.”
A to o Gacie. Niecodziennie można się
spotkać z takim opisem osoby, prawda?
„Był kontemplacją i entuzjazmem. Ambicją i mocną kawą.”
Książka porusza kilka ważnych kwestii,
jak na przykład rasizm i wpływ pieniędzy na relacje rodzinne. Nie wciąga, ale
zaciekawia na tyle, że chce się poznać koniec. A gdy już poznaje się rozwiązanie
historii, to no cóż, jest ono najlepszym momentem. Finał zarówno mocno mnie zaskoczył,
jak również sprawił, że zaczęłam łączyć fakty, których wcześniej nie
dostrzegłam. Okazało się, że „Byliśmy łgarzami” zostało bardzo przemyślanie
napisane.
Powiem tak: nie chciałabym mieć tej książki na półce, średnio
przypadła mi do gustu, ani wam jej nie odradzam, ani nie polecam. Jest przeciętna. Słabo zapada w pamięć. Ja po kilku tygodniach od jej przeczytania, nie
wiedziałam, jak ma na imię główna bohaterka. Jedynie wyjaśnienie zagadki
zostało mi w głowie.