Dziś nie będzie o książkach, ale o Lublinie, w którym studiuję. A wszystko za sprawą Sezonu Lublin 2015, w ramach którego bezpłatnie mogłam zwiedzić kilka obiektów. Mini wycieczka po historii i ulicach sprawiła, że zainteresowałam się tym miastem. I chcę je lepiej poznać.
Kiedyś na tym wzgórzu stał zamek szczególnie lubiany przez Jagiellonów. Nie przetrwał on jednak wojen w XVII wieku. W jego miejsce wybudowano więzienie kryminalne. W czasie drugiej wojny światowej i okupacji było w rękach hitlerowców. Zanim opuścili miasto, dokonali masowego mordu. Zginęło w nim trzystu więźniów. Zamek pełnił funkję więzienia przez sto dwadzieścia osiem lat.
Od
1954 roku to główna siedziba Muzeum Lubelskiego. Wczoraj miałam okazję przejść
się po jego korytarzach. Co widziałam? Przeróżne naczynia, monety i broń.
Wystawa miała też charakter multimedialny. Na ekranie mogłam wybrać, co chcę
obejrzeć i usłyszeć, np. materiał o przędzeniu nici i tkactwie. Myślicie, że
było nudno? Skądże. Karriba zwróciła mi uwagę na nietypową zawartość jednej z
gablot, a mianowicie grób psa z darami ofiarnymi. Na tym nie koniec.
Oglądałyśmy też rekonstrukcję innego grobu, z leżącymi na dwóch poziomach
mężczyzną i kobietą. To robiło wrażenie, bo wszystkie postacie w muzeum były
bardzo realistyczne.
Lublin
ma też swoje legendy. Jedna z nich opowiada o Sądzie Diabelskim. W 1637 roku w Trybunale
Lubelskim toczył się proces wdowy z magnatem. Chodziło o majątek. Przekupieni
sędziowie przyznali go magnatowi. Wtedy wdowa zawołała: „Gdyby diabli sądzili,
wydaliby sprawiedliwszy wyrok”. O północy do siedziby trybunału weszli dziwni
ludzie. Świadek zauważył u jednego rogi. Obrońca z piekła rodem krótko przemówił
i przyznał prawo do majątku wdowie. Rankiem na blacie stołu pojawiła się pieczęć: wypalona czarcia dłoń.
Jedną z atrakcji było… malowanie po
szkle. Na tablicy przeczytałam: „Co widzicie za szybą? Podoba wam się? Namalujcie to na szybie. Mazaki w dłoń i do dzieła! Nikt nie będzie krzyczał! Teraz zobaczycie wybrany obiekt
podwójnie: wasz rysunek i oryginał.”
Pracownicy
muzeum życzyli natchnienia… i naprawdę nie krzyczeli. To było fajne!
No
i jeden z głównych punktów programu: obraz Jana Matejki pt. „Unia Lubelska”
(1869). Powstał dla upamiętnienia zawartej trzysta lat wcześniej unii
polsko-litewskiej na sejmie w Lublinie. Jak możecie zobaczyć: jest wielki.
Najbardziej podobało mi się malarstwo historyczne, bo współczesnego
nie rozumiem. Poniżej zdjęcie obrazu, który
zwrócił mogą uwagę. Przed wami „Łoś na trzęsawisku” Henryk Weyssenhoff
(1903 r.)
Oglądałam
też przyrządy codziennego użytku jak kołowrotek, żelazko, czy falownicę do
włosów, która wyglądała złowrogo. Były też kolorowe stroje ludowe…
Karribie też się podobały ;) |
Znawcy
sztuki mogliby powiedzieć wiele o Kościele Trójcy Świętej, zwanym też Kaplicą
Zamkową. Dla mnie najważniejsze jest to, że ta gotycka świątynia powstała w drugiej
połowie XIV wieku, a jej wnętrze wypełniają malowidła bizantyńsko-ruskie. Może
się poszczycić odznaczeniem Dziedzictwa Europejskiego.
Wojny
w wieku XVII przetrwała nie tylko kaplica, ale i wieża zamkowa. Jest zabytkiem
sztuki romańskiej i jedną z najstarszych budowli na Lubelszczyźnie. Jej inną
nazwą jest donżon (miała przeznaczenie obronno-mieszkalne).
Weszłyśmy na górę...
A na zakończenie zwiedzania, na chodniku przed zamkiem zobaczyłyśmy to:
Mnie i Karribie bardzo się podobało. Jeszcze dużo przed nami do poznania i odkrycia. Jesteśmy pełne entuzjazmu i już planujemy następne wycieczki.
1 comments
Karriba sama miała kiedyś taki strój :D Musimy to powtórzyć!
OdpowiedzUsuń